Tęsknota za Bogiem w czasie epidemii

TĘSKNOTA ZA ŻYWYM CHRYSTUSEM

Święta Wielkanocne zbliżają się wielkimi krokami. Przeżywamy Wielki Tydzień. W liturgii Kościoła uobecniają się największe tajemnice naszego zbawienia. Niestety w tym roku, te dni będą inne niż zwykle, a wszystko za sprawą globalnej pandemii koronawirusa. Kościół znalazł się w nadzwyczajnej sytuacji, pierwszy raz od wielu wieków.

Triduum Paschalne, które zawsze gromadziło w kościołach tłumy wiernych, w tym roku Kapłani odprawią przy pustych kościelnych ławkach. Nie będziemy mogli wspólnie celebrować Męki, Śmierci i Zmartwychwstania naszego Pana. Te święta dla wielu z nas będą czasem pustki, doświadczenia, a zwłaszcza tęsknoty – tęsknoty za przyjęciem Komunii św. i za żywą modlitewną wspólnotą. Uczucia te towarzyszą nam od kilku tygodni. Może jednak to wszystko jest nam potrzebne, aby przemieniły się serca wielu z nas. Tak jak w Biblii czytamy, że podczas niewoli babilońskiej naród wybrany tęsknił za świątynią. Z tej tęsknoty powstały piękne psalmy. Tak samo, może to doświadczenie spowoduje, że z większą radością pójdziemy pierwszy raz po przerwie na Eucharystię i z większą wdzięcznością przyjmiemy Jezusa. Nikt nie przypuszczał, że wirus zabrać nam może Oblubieńca.

Obecny Wielki Post, w tym roku poświęconym Eucharystii, nabrał szczególnego wymiaru – czasu tęsknoty za Panem. Na wiele tygodni wierzący zostali pozbawieni Ciała Pańskiego, a przecież Eucharystia – to Chrystus realnie obecny wśród nas, to pokarm niezbędny do życia oraz największy skarb dla tych, którzy podjęli życie chrześcijanina. Namacalne mury kościoła, jego wnętrze, kapłani, ludzie, a nawet sam smak Hostii w ustach – to wszystko tak bardzo ułatwia spotkanie z Bogiem. Człowiek wierzący, który wie jak niewiele może sam, ucieka się do Boga, w którego ręku – jak wierzy, są losy świata. Niedzielne Msze święte przeżywamy obecnie w swoich domach. Jesteśmy zmuszeni przeżyć to trudne doświadczenie ze łzami w oczach – ta ogromna tęsknota miesza się z usilnym szukaniem sensu tej sytuacji. Wielu z nas na pewno przyszła myśl, że kiedy sakramenty są na wyciągnięcie ręki – nie doceniamy tego tak, jak powinniśmy.    Koronawirus zmienił nasze życie szybko i dosadnie. Na pewno pozostawi po sobie znaczące ślady w medycynie i funkcjonowaniu społeczeństwa. Oby nie pozostał w naszych głowach i sumieniach.

Obecny czas jest wyjątkowo trudny i inny, bo komu by przyszło do głowy, że nie będziemy mogli wszyscy jako wspólnota uczestniczyć we Mszy św. w kościele, że dostęp do niej może stać  się utrudniony – jest to czas nieznany większości z nas. Człowiek wierzący, nie wyobraża sobie życia bez Jezusa. To On jest siłą do przezwyciężania trudów, lekarzem duszy i ciała. Otrzymaliśmy Go jako pokarm w drodze do nieba. I tak bardzo tęsknimy za tą Miłością, która jest i kocha nieskończenie, która wypełnia nasze pragnienia płynące z głębi duszy, a którego żadna ludzka miłość wypełnić nigdy nie będzie w stanie.

Miejmy nadzieję, że obecny czas przyczyni się do większej miłości wobec Jezusa Eucharystycznego, że ta sytuacja pozwoli zmienić też naszą postawę wobec Kapłanów – trzeba dziękować, że są i modlić się o nowe powołania. Cieszmy się, że ktoś się za nas i w naszym imieniu modli w sposób liturgiczny, że mamy tę łaskę i możemy uczestniczyć w Eucharystii, lecz pamiętajmy także o tych, którzy nie mogą. Obyśmy nigdy nie musieli być skazani tylko na wirtualne nabożeństwa, bo one są zawsze trudniejsze, przed ekranem jesteśmy samotni. Nawet najpiękniejsze modlitwy nie zastąpią nam tej Uczty.

Czekamy z utęsknieniem na możliwość przeżycia Mszy św. we wspólnocie Kościoła i ufamy, że zaowocuje ona w przyszłości głębszym i piękniejszym jej przeżywaniem. Zanurzmy się w ufnej modlitwie, bo to ona powinna nas ocalić od lęku i rozpaczy i dawać nadzieję, że obecna sytuacja kiedyś się zakończy i będziemy mogli wrócić do swoich codziennych zadań i spraw. Miejmy nadzieję, że Jezus Miłosierny nas nie opuści, a Matka Boża Nieustającej Pomocy roztacza nad nami swoją matczyną opiekę. Powierzajmy ufnie nasz los Bożej Opatrzności i módlmy się o wypełnienie woli Bożej.

To czas wielkiej próby, od Boga dany ludzkości. Być może zagubiliśmy tak wiele spraw, do których Pan chce nas z powrotem przywołać. Bóg nas kocha, a próba którą na nas zsyła ma swoją przyczynę. Trzeba wierzyć i mieć nadzieję na lepsze jutro. Wszystko jest po coś. Ten trudny czas powinien nas wiele nauczyć. Przede wszystkim tego, że nie wszystko jest dane nam w życiu raz na zawsze.

Otwórzmy bramy naszych domów i serc, pozwólmy, by wjechał do nich na osiołku wiary Ten, który jest samą miłością, pokojem i lekarstwem.

                                                                       Red; N

Brak możliwości komentowania.