Dla nas Polaków są ważne daty i wydarzenia, które na trwałe wpisały się w naszą historię. Taką datą jest zawsze – 11 listopada 1918 roku. Polska po 123 latach niewoli stała się samodzielnym państwem. Marzenia Polaków o niepodległości po latach walki z germanizacją i rusyfikacją nareszcie się ziściły. W swym wierszu pisze H. Bocheńska ”Modlitwa o Polskę”; – Polska! O, ileż w jednym słowie. Może się zmieścić wielkiej treści, Ile rozpaczy i boleści, Nikt nie wyliczy, nikt nie powie, Chyba że tylko polskie serce, Co wiek przetrwało w poniewierce I zniosło takich mąk bezedno, Od których zda się gwiazdy bledną…Do Ciebie Panie w dziejowej godzinie. Głos Twego ludu z ziemi polskiej płynie. Wróć nam o Boże! Ojczyznę kochaną. Rzadko na moich wargach – Niech dziś to warga ma wyzna –jawi się krwią przepojony, Najdroższy wyraz: Ojczyzna – pisał z utęsknieniem poeta Jana Kasprowicz. Myślimy o naszej Ojczyźnie z miłością i zatroskaniem dziś, w dniu, w którym po latach niewoli odzyskała swą niepodległość, okupioną tyloma ofiarami kilku pokoleń. Moja najdroższa Ojczyzna – pisał poeta. Ale czy rzeczywiście – Ojczyzna ma jeszcze dzisiaj dla nas jakąś wartość, czy jest przedmiotem naszej miłości? Czy patriotyzm nie jest już dziś tylko przeżytkiem i wspomnieniem historii? Czy Ojczyzna jest jeszcze warta naszego uczucia, naszego umiłowania?
Czy jest sens zaprzątać głowę, zwłaszcza ludziom młodym, jakimś patriotyzmem? Czy na dźwięk słowa Ojczyzna czujemy jeszcze dreszcz emocji, czy bylibyśmy dla Niej gotowi walczyć, cierpieć, a nawet umierać? A może to już wstyd być dziś patriotą, może należy zapomnieć o patriotycznych uczuciach, wyrzec się ich, może przyszedł czas, byśmy byli patriotami ale Europy?
Historia naszej Ojczyzny jest trudna, bolesna okupiona krwią setek tysięcy Polaków, powstańców. To pięknie, że możemy pochwalić się tymi kartami historii, kiedy to pojawiła się wspaniała mobilizacja. Znalazł się tak charyzmatyczny człowiek jak naczelnik Józef Piłsudski. Wtedy okazało się, że możemy budować państwo, budować podwaliny oświaty, wojska. Okazało się, że pieniądz może być mocny, a Polska może odzyskać znaczenie międzynarodowe. Chyba zabrakło nam trochę czasu, bo wróg nigdy nie dał za wygraną. I niestety wkrótce trzeba było stracić wolność. Najechano na nas najpierw z zachodu, a potem jak zwykle ze wschodu. Kiedy przyszedł rok 1945, wydawało się, że będziemy wyzwoleni. Pozornie wolni, staliśmy się zakładnikami i niewolnikami innego totalitaryzmu. Cóż z tego, że dumnie mogliśmy nazywać się Polską? Cóż z tego, że nasz orzeł dumnie trzepotał na flagach narodowych? Brakowało czegoś… brakowało korony na orle. Cóż z tego, że mieliśmy Wojsko Polskie, nawet silne i liczne, kiedy stacjonowała obca armia? Cóż z tego, że budowaliśmy swoją gospodarkę, kiedy w każdej komórce gospodarczej w większym zakładzie byli agenci ze wschodu, którzy decydowali, jak ma się rozwijać gospodarka. Dyktowali, ile trzeba wpłacić daniny. Wydawało się, że już nie ma siły na totalitaryzm. I znowu na wołanie Kościoła przyszedł nam z pomocą Bóg – poprzez opatrznościowego Polaka – Papieża. Dziś często słyszymy słowa, które odwróciły wszystko nie tylko w Polsce, ale i w świecie. Dziś wiemy, że zawołanie Ojca Świętego sprawiło, że Duch Święty zawiał w całej Europie. Dziś nawet przyznają to wielcy tego świata, bo chyba nie mają wyjścia – jeśli chcą z twarzą spojrzeć przyszłym pokoleniom. Ale czy dobrze zagospodarowaliśmy tę wolność, którą przyniósł zryw narodowy pod znakiem Solidarności? Czy my przypadkiem znowu połowicznie nie zagospodarowujemy wolności? Przyznajemy Ojcu Świętemu, że stał u podstaw obalenia komunizmu. Jednocześnie zapominamy, że właśnie to ten człowiek pokazał nam, jak budować świat. Świat, który określał cywilizacją miłości. Świat, w którym ponad sprawiedliwością, będzie miłość i miłosierdzie. Nie tylko świat tego nie chce rozumieć, nie chce wcielać w życie. Czy my pamiętamy o tym dziedzictwie? Czy my, jako Polacy, naród, z którego wyrósł Ojciec Święty, nie ograniczamy się przypadkiem do tylko powierzchownych wzruszeń, czasami nawet bardzo szczerych łez? Czy próbujemy żyć świadectwem miłości – jak uczył nas św. Jan Paweł II? Dlatego w 1983 roku w Warszawie mówił: „Przybywam do Ojczyzny: Pierwszym słowem, wypowiedzianym w milczeniu i na klęczkach był pocałunek tej ziemi: ojczystej ziemi….Pocałunek złożony na ziemi polskiej ma jednak dla mnie sens szczególny. Jest to jakby pocałunek złożony na rękach matki – albowiem Ojczyzna jest naszą matką ziemską”.
Kiedy mówił o ziemi ojczystej, zawsze było w tym tyle ciepła, tyle podziwu, tyle życzliwości, jak w Warszawie w 1987 roku: „O ziemio polska! Ziemio trudna i doświadczona! Ziemio piękna! Ziemio moja. Bądź pozdrowiona”. I dlatego na Błoniach Krakowskich tegoż 1979 roku nie krył swego wzruszenia, gdy prosił: „Zanim stąd odejdę, proszę Was, abyście całe to dziedzictwo, któremu na imię «Polska», raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością…. – abyście nigdy nie zwątpili i nie znużyli się i nie zniechęcili, – abyście nie podcinali korzeni, z których wyrastamy”. św. Jan Paweł II zostawił nam wielki duchowy testament. W tym testamencie jest zapisana także miłość do naszej wspólnej Ojczyzny. To dobrze, że dziś na nowo odbudowuję się prawdziwy obraz historii, bo przywraca się honor i dobre imię niezłomnym żołnierzom. Dlatego zdajemy sobie sprawę, że wolna Ojczyzna jest dla nas wielkim darem, ale jest ona także wielkim zadaniem. Nie zmarnujmy tego wielkiego dziedzictwa, któremu na imię – POLSKA. Te treści przedstawiła w programie słowno – muzycznym – nasza młodzież należąca do Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży.